czwartek, 23 czerwca 2016

Aktualna pielęgnacja cery mieszanej, skłonnej do alergii



Witam Was bardzo serdecznie po baaaardzo długiej przerwie. Od marca nie pojawiały się żadne wpisy z powodu kompletnego braku czasu. Teraz jednak postanawiam poprawę i planuję dodawać ciekawe (mam nadzieję!) posty znacznie częściej!

Po tym jakże interesującym wstępie przechodzę do głównego tematu, do którego chciałabym się odnieść, a mianowicie moja aktualna pielęgnacja twarzy. Zacznę od tego, że przez całe życie nie miałam absolutnie żadnych problemów z cerą. Nie przechodziłam w okresie dojrzewania trądziku więc nie mogę się wypowiadać na temat tego typu skóry. Jedynym moim problemem w tym i póżniejszym okresie było przetłuszczanie się w strefie T (czoło, nos i broda) i ewentualne minimalne zaskórniki czyli wągry.

Od mniej więcej roku oprócz problemu z przetłuszczającym się w ciągu dnia czołem, pojawił się aspekt alergii. Coraz więcej kosmetyków zaczęło mnie uczulać i powodować tzw wyprysk alergiczny głównie na twarzy. Oczywiście znalazłam przyczynę po konsultacjach z alergologiem i dermatologiem natomiast muszę bardzo uważać dobierając sobie produkty do pielęgnacji. Nie będę się na ten temat rozpisywać, gdyż myślę, że nie jest to nic ciekawego. Chcę Wam jednak przedstawić krok po kroku moją pielęgnację skóry i produkty, które sprawdzają się na ten moment u mnie rewelacyjnie. Musicie jednak pamiętać, że jest to moje subiektywne zdanie na temat tych poszczególnych produktów. Kazdy ma inne potrzeby i preferencje więc próbując polecany przez kogoś kosmetyk, musimy pamiętać, że może sprawdzić się zupełnie inaczej.

Na pierwszy ogień idzie demakijaż i mycie twarzy. Bez dokładnego wieczornego oczyszczenia skóry z makijażu, brudu itd. nie możemy oczekiwać aby kosmetyki nakładane później dały jakiś rezultat. Dla mnie ten krok jest podstawą i nawet kiedy wracam bardzo późnym wieczorem, nigdy o nim nie zapominam.


Najpierw do zmycia korektora i ewentualnyh cieni z powiek używam płynu micelarnego. Polecam szczególnie Dermedic Hydrain3 Hialuro, ponieważ jest bardzo delikatny. Do demakijażu twarzy stosuję natomiast olej kokosowy, który nakładam na skórę, która ma na sobie podkład, puder itd. Masuję a następnie zmywam go ciepłą wodą z użyciem małego ręczniczka. Ten olej kokosowy możecie dostać w Rossmannie za ok 20zł. Kolejnym krokiem jest mycie twarzy z użyciem jakiegoś żelu i wody. Tutaj te produkty często zmieniam i wybieram takie, które mają krótki skład i są przeznaczone do skóry suchej lub alergicznej. Aktualnie używam żelu Isana med, który jest przeznaczony zarówno do twarzy i ciała a kosztuje tylko 5zł! 



Kolejnym krokiem jest tonizowanire skóry po to aby przywrócić jej naturalne ph. Na codzień używam na zmianę wody termalnej z Uriage, którą uwielbiam i toniku Ziaja liście zielonej oliwki. Dzięki temu kremy lepiej się wchłaniają. Co 2 noc natomiast zamiast tych wcześniej wymienionych produktów stosuję płyn złuszczający z Clinique Claryfying lotion 3. Jest to tonik, który oprocz tego, że przygotowuje cerę do nałożenia innych produktów to dodatkowo daje efekt mikrozłuszczenia naskórka. Jest drogi ale jego wydajność mu to na pewno rekompensuje. 

Ostatnia sprawa to nawilżanie. Każda skóra bez względu na to czy jest sucha czu tłusta potrzebuje tego kroku. Jest to podstawa do tego aby mieć piękną, gładką cerę, która wolniej będzie się starzeć. Od najmłodszych lat powinnyśmy o to dbać i dobierać kosmetyki do potrzeb. Na noc stosuję produkty pokazane niżej na zdjęciu. Moimi ulubionymi kremami, których używam na przemian to Alantan dermoline lekki krem oraz Ziaja med krem naprawczy skierowany na dzień bądź na noc. Jest to idealny dla mnie produkt na noc choć w ciągu dnia często zdarza mi się go również stosować. Co kilka dni nakładam również olejek Stara Mydlarnia z witaminą C, natomist nie mam jeszcze o nim wyerobionego zdania.



Poranna pielęgnacja wygląda u mnie tak samo (z pominięciem demakijażu) natomiast zamiast wyżej pokazanych kremów, używam produktu marki Sephora Intensive Instant Moisturizer. Świetny krem, który mimo swojej bogatej konsystencji genialnie utrzymuje makijaż w ciągu dnia. Pomimo tego, że jest intensywnie nawilżający, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.


Kremy pod oczy (na dzień Floslek z arniką a na noc Ziaja med fizjoderm krem pod oczy)
Pamiętajmy o tym aby skóra pod oczami również była zadbana.


Tak przedstawia się moja pielęgnacja twarzy. Okazyjnie nakładam również maseczki i stosuję peeling, natomiast o ulubionych produktach do tego celu pojawi się osobny wpis. 

Życzę wszystkim miłego dnia i zapraszam do śledzenia kolejnych wpisów!



poniedziałek, 28 marca 2016

Wiosenny OOTD!

Nareszcie wiosna nas zaskoczyła co zmotywowało mnie do napisania kolejnego posta!
Jak widzicie po tytule dzisiaj nie będę się rozpisywać, za to pokażę Wam co mam na sobie.
Enjoy! 








Co mam na sobie?

Spodnie-Pull&Bear
Buty- www.gemre.com.pl
Koszula- New Look
Kurtka- C&A
Kajdan- H&M
Torebka-H&M


środa, 24 lutego 2016

Recenzja podkładu Bourjois Healthy Mix


Hej!

Dzisiaj na tapetę biorę podkład Bourjois Healthy Mix. Zakupiłam go jakiś czas temu w Super Pharm na jakiejś promocji i zapłaciłam ok 45zł. Nie wiem ile wynosi cena regularna ale podejrzewam, że oscyluje w granicach 60zł.

Co obiecuje producent? (opis ze strony www.bourjois.pl)
Podkład Healthy Mix idzie jeszcze dalej : rozświetlona i ujednolicona cera do 16 godzin**, dzięki formule wzbogaconej w ekstraktu z owoców :
• Morela >blask
• Melon > nawilżanie
• Jabłko > przedłuża młodość
Wzbogacony w krystaliczne pigmenty, ujednolica cerę, rozświetlając ją od wewnątrz. Cera jest pięknie rozświetlona i nawilżona przez 8 godzin***.
Delikatna i świeża tekstura niesłychanie łatwo wtapia się w skórę, nie pozostawia śladów na skórze. Efekt zdrowa i naturalnie piękna cera!
Skuteczność zaakcpetowana przez konsumentki !****
- Cera jest perfekcyjnie ujednolicona 89% kobiet
- Cera jest rozświetlona : 79% respondentek
I jest dobry dla mojej skóry :
• nie podrażnia, testowany dermatologcznie
• nie zatyka porów
* Test naukowy przeprowadzono na 21 kobietach.
**Test skuteczności na 30 kobietach. Najlepszy rezultat uzyskany na 10 ochotniczkach.
*** Test instrumentalny na 10 osobach
**** Test użytkowy podczas 3 tygodni na 19 kobiet




Konsystencja i kolor
Konsystencja podkładu jest raczej rzadka lecz wolno spływa z dłoni. Jest bardzo lekki. Kolor, który wybrałam to 51 czyli piękny neutralny odcień beżu.

Ogólne wrażenia
Jeśli chodzi o to jak ten produkt sprawuje się na mojej cerze to mogę tylko powiedzieć - fenomenalnie! Posiadam skórę normalną w kierunku mieszanej. Po kilku godzinach w ciągu dnia moja strefa T zaczyna się delikatnie błyszczeć, natomiast dzięki mojej pielęgnacji ograniczyłam świecenie się czoła do minimum. W codziennym makijażu, który wykonuję na przykład na uczelnię szukam przede wszystkim: lekkości, delikatnego rozświetlenia, wyrównania kolorytu i lekkiego krycia przebarwień. Ten podkład w stu procentach wpisuje się w moje wymagania! Jest lekki, pięknie rozświetlający ale to co ma być ukryte na buzi jest ukryte. W moim przypadku są to przebarwienia po zagojonych niedoskonałościach. W ciągu dnia nie czuję go na twarzy, a utrwalony pudrem i mgiełką z Inglota lub wodą termalną utrzymuje się przez cały dzień. Poniżej wkleję Wam zdjęcia przed i po nałożeniu, a na końcu zdjęcie w pełnym makijażu. (Zdjęcia są robione z fleszem.)




Podsumowując, jestem absolutnie zakochana w tym podkładzie. Jest to idealna dla mnie opcja na dzień, ponieważ tak jak pisałam wyżej, spełnia wszystkie moje wymagania. Uważam, że jest warty tych 60zł a porównując tą cenę z cenami podkładów marek selektywnych, to nie jest to wygórowana kwota. Myślę, że sprawdzi się on na cerach suchych, które potrzebują delikatnego nawilżenia, ale i na cerach normalnych i delikatnie mieszanych, które szukają pięknego rozświetlenia w makijażu. Osoby ze skórą tłustą nie będą jednak z niego zadowolone, gdyż po kilku godzinach może spowodować dość duże świecenie.

Mam nadzieję, że post Wam się podobał. Postanowiłam robić więce recenzji na blogu, gdyż w swoim zbiorze kosmetycznym mam wiele produktów, które są warte pokazania. Życzę miłego dnia!

poniedziałek, 22 lutego 2016

Tanie rozwiązanie-kosmetyki do makijażu



Myślę, że każda kobieta lubi kupować dobre kosmetyki za niewielkie pieniądze. Uwielbiam firmy takie jak MAC, Inglot, Make up for ever czy Smashbox i mam w swojej kolekcji produkty tych marek, których bym nie zamieniła na inne. Są to jednak drogie kosmetyki i nie każdy z nich, pomimo tego, że są świetne, jest warty do końca swojej ceny. Dlatego też pod wpływem recenzji na blogach kupuję tanie produkty, które często jakością nie odbiegają od tych droższych, a ich cena jest naprawdę przystępna. Zależy też co dla kogo oznacza słowo "tani" natomiast ceny produktów, które przedstawię Wam poniżej są, że tak powiem, do ogarnięcia ;) To zaczynamy!



-Puder Rimmel Stay Matte (odcień transparent) to kosmetyk fantastyczny. Daje piękne wykończenie satynowo-matowe na buzi, dobrze zaaplikowany utrzymuje się dosyć długo a odcień tansparent, jak nazwa wskazuje, jest transparentny i nie zmienia koloru podkładu. Cena to ok 20-25zł i dostępny jest praktycznie w każdej drogerii.
-Puder Ecocera (również produkt transparentny) jest całkowicie biały lecz nie bieli twarzy. Jest bardziej matujący niż Rimmel więc sprawdzi się genialnie u cer mieszanych i tłustych. Cena ok 15, dostępny jest w internecie np. na stronie Cocolita.pl



Kobo Mineral Make-up Pearls (Cena ok 20-25zł w Naturze) jest to puder wykończeniowy, rozświetlający, który ma być tańszym zamiennikiem meteorytów firmy Guerlain. Ja niestety nie miałam meteorytów, choć bardzo chciałabym je przetestować ale cena jaką chcą za nie w perfumerii Sephora jest kolosalna. Zdecydowałam się więc na te kuleczki i się nie zawiodłam. Nałożone na podkład jako produkt wykończeniowy pięknie rozświetlają buzię i nadają jej zdrowy wygląd. Nie ma w tym kosmetyki drobinek więc nie jest to absolutnie efekt dyskoteki. Póki co mając ten produkt na pewno nie kupię meteorytów Guerlain.


-Kobo Matt Bronzing & Contouring Powder to mój ulubiony bronzer w tym momencie. Ma piękny, chłodny odcień, idealny do konturowania. Tyle wystarczyło żeby mnie zachwycił, tym bardziej, że większość bronzerów z drogerii często wpada w tony pomarańczowe. Cena 19.99 w drogerii Natura
-Kogo Highlighter Powder w odcieniu Moonlight (dostępny jest również odcień złoty) to delikatny rozświetlacz bez drobinek, bardzo zmielony i jedwabisty. Pozostawia na buzi subtelne i naturalne rozświetlenie. Cena również 19.99.


Moje ulubione drogeryjne kredki do oczu to zdecydowanie My Secret. Bardzo tanie bo cena każdej z nich nie przekracza 10zł a są niesamowite. Świetna pigmentacja, miękkość i aplikacja. Jak widzicie ta na samym dole jest dużo mniejsza od reszty, gdyż namiętnie używam jej do podkreślenia linii wodnej. Obok kredek marki Sephora, te są zdecydowanie moje ulubione!



Pigmenty Kobo (przykładowe kolory). Cena 9.99 za sztukę. Dają piękny efekt nałożone na sucho jak i na mokro. Świetna pigmentacja także nic mi do szczęścia więcej nie potrzeba.


 Na wyróżnienie zasługują pomadki z Golden Rose Matte Lipstick Crayon i Velvet Matte. Cena to ok 10-12zł a ich jakość jest powalająca. Pozostawiają na ustach satynowe wykończenie, dość długo się utrzymują i nie osadzją się na zębach. Jak dla mnie strzał w dziesiątkę! Posiadam jeszcze kilka kolorów w swoim zbiorze więc musi to oznaczać, że bardzo bardzo je lubię.


-Essence XXXL Longlasting lipgloss (ok 6zł) błyszczyk o gęstej i klejącej konystencji, który również dobrze się utrzymuje. Ja za błyszczykami ogólnie nie przepadam, dlatego też nie mam ich zbyt dużo, natomiast te z Essence są godne polecenia tym bardziej, że kosztują niewiele.
-Kolejna moja miłość to konturówki Essence Lipliner (ok 5zł), które są tak niesamowicie kremowe, że można zarówno obrysować nimi kontur ust jak i wypełnić je w całści. Długo się utrzymują i mają w szafie bardzo ładne kolory.

To by było wszystko co dzisiaj przygotowałam. Uwielbiam tanie rozwiązania i mam nadzieje, że na któryś z tych kosmetyków chętnie się skusicie. Miłego dnia! :)

środa, 17 lutego 2016

Długie, mocne i zadbane paznokcie

Witam Was kochani w kolejnym poście!

Każda z nas chciałaby cieszyć się pięknymi, długimy i zadbanymi paznokciami. Niestety często jest tak, że nie możemy sobie z nimi poradzić, ponieważ łamią się, rozdwajają i nie udaje się osiągnąć długości jaką byśmy chciały. W dzisiejszym wpisie podam Wam kilka rad, które w moim przypadku sprawiły, że cieszę się długimi i mocnymi paznokciami. Oczywiście opiszę Wam punkty, które u mnie się sprawdziły i nie koniecznie podziałają one u wszystkich. Zapraszam!

Pierwsza podstawowa sprawa to przestać OBGRYZAĆ paznokcie i skórki dookoła. Kiedyś namiętnie to robiłam aż do tego stopnia, że moja płytka stała się okrągła i brzydka a każda próba zapuszczenie kończyła się fiaskiem. Obgryzanie paznokci osłabia je, więc w kółko powtarzana ta czynność spowoduje, że będą się rozdwajać. W tym wypadku potrzebna jest silna wola, gdyż preparaty z apteki, które nakłada się na płytkę, mające okropny smak nic nie dadzą.

Kiedy pokonacie już tą zmorę obgryzania należy paznokcie zacząć odżywiać. Oczywiście odżywki d będą potrzebne, ale można również wcierać w płytkę różnego rodzaju olejki. Ja ze swojej strony polecam zwykły olej rycynowy dostępny w aptekach za ok 2-3zł lub zwykłą oliwę z oliwek. Taki preparat należy delikatnie podgrzać i wcierać w paznokcie i skórki systematycznie.

Nie będę Wam tu pisać o tym, że aby paznokcie czy włosy były zdrowe, należy zadbać o swój jadłospis, gdyż myślę, że to sprawa oczywista. Warzywa, owoce i produkty bogate w witaminy i tak powinno się jeść w dużej ilości ;) W internecie jest mnóstwo informacji o tym co jeść aby włosy i paznokcie były w lepszej kondycji i ogólnie poprawiły nasze zdrowie i samopoczucie. Nie będę więc tego powielać. Ważna natomiast jest suplementacja. Ja ze swojej strony mogę polecić witaminy Merz Spezial, które kosztują ok 40zł w aptece. Do tej pory są to najlepsze witaminy z jakimi miałam do czynienia a żadne skrzypy czy inne tego typu suplementy do tej pory na mnie nie działały.


Ok, ale co robić kiedy paznokcie zaczną już rosnąć i staną się odżywione? 
Piłowanie! Wszystkie pilniki metalowe jakie tylko macie w swoim domu należy kategorycznie i natychniast wyrzucić! To jak one masakrycznie niszczą i zadzierają poznokcie to tylko chyba Pan Bóg wie! Najlepiej zamienić je na pilniki papierowe albo szklane. Kiedy paznokcie zaczną już delikatnie rosnąć nie należy przesadzać z ich piłowaniem, tylko stopniowo i powoli nadawać im krztałt. Wystarczy, że spiłujecie je lekko po bokach i zaokrąglicie brzegi, wtedy nie będą się zadzierać np. o ubrania. 

Skórki-jeżeli do tej pory wycinałyście je za pomocą cążek, w dodatku co tydzień czy dwa, również należy przestać. Im częściej się je wycina, tym szybciej one narastają na płytkę. Ja proponuję stopniowo i powoli wycinać te skórki coraż rzadziej aż one przestaną narastać na pół paznokcia. Póżniej podczas robienia maniciure wystarczy tylko posmarować skórki oliwką do skórek (np. z Golden Rose, Eveline czy Inglota-mnóstwo firm ma takie produkty za grosze) i delikatnie odsunąć je patyczkiem, przeznaczonym do ich usuwania(ja polecam patyczki drewniane bambusowe).

Rzecz, która u mnie się sprawdziła przy zapuszczaniu paznokci to ich malowanie. Kiedy nakładamy bazę, 2 warstwy lakieru i top coat zyskują one swego rodzaju warstwę ochronną. Polecam Wam zatem również malowaie paznokci w takiej konfiguracji. Obecnie zaczęłam nosić lakiery hybrydowe  i powiem Wam, że udało mi się jeszcze bardziej je zapuścić. Oczywiście przy zmianie lakieru dokładnie ściągam poprzedni aby nie uszkodzić sobie płytki. 

To były wszystkie rady jakie dla Was przygotowałam. Powtarzam, że sprawdziły się one w moim przypadku więc nie mogę powiedzieć, że zadziałają one u wszystkich. Mam nadzieję, że zainspirują one kogoś do dbania o swoje pazurki :)



środa, 10 lutego 2016

Przedłużanie i zagęszczanie rzęs

Witam Was bardzo serdecznie po długiej nieobecności!

Niestety nie było mnie ponad 3 tygodnie, a to z powodu masy nauki i sesji na studiach. Brak czasu spowodował, że nie miałam kiedy dodać wpisu na bloga ani zająć się stroną na Facebooku. Na szczęście egzaminy mam już zaliczone i wracam z mnóstwem energii oraz nowymi pomysłami! :)

Jak możecie zobaczyć po tytule, napiszę dzisiaj parę słów o przedłużaniu i zagęszczaniu rzęs. Od października zaczęłam zajmować się przedłużaniem metodą 1:1. Skończyłam kurs, dzięki któremu uzyskałam certyfikat. Jednak pożniej przede mną była masa ćwiczeń, które doprowadziły mnie do wprawy ;) Od niedawna zagęszczam również rzęsy metodą objętościową.

Czym różnią się od siebie obie metody?
 Metoda 1:1 polega na doklejaniu do każdej naturalnej rzęsy rzęsę sysntetyczną bądź jedwabną po to aby je przedłużyć. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę krztałt oka i preferencje klientki aby odpowiednio dobrać długość i grubość. Metoda objętościowa zaś polega na doklejaniu kilku rzęsek, które sa dużo cieńsze od tych w metodzie 1:1. Można doklejać od 2 rzęs do jednej naturalnej nawet do 10! Zyskujemy w ten sposób nie tylko przedłużenie ale także piękną objętość.
Jeżeli chodzi o kwestię uzupełnień to jest to bardzo indywidualna sprawa. Żywotność rzęsy to ok 60-90 dni. Zazwyczaj powinno się uzupełniać po ok 3-5 tyg, natomiast najlepiej jest obserwować stan rzęs i przyjść w momencie kiedy zostanie ich już dość mało na oku. 

Oczywiście jeżeli będziemy odpowiednio dbać i pielęgnować rzęsy po aplikacji, efekt będzie utrzymywał się dłużej. Nie należy oczy zbytnio pocierać, drapać czy ciągnąć włosków. Sztucznych rzęs nie malujemy! Zapominamy o tuszu i o zalotce, która mogłaby połamać doklejone włoski. Każdy makijaż (cienie, kreski, eyeliner itd.) należy zmywać płynem micelarnym i kategorycznie unikać tłustych produktów do demakijażu (mleczka, olejki itd.) Do dwóch dni po aplikacji należy unikać gorących kąpieli (para wodna może osłabić wiązanie kleju) czy wizyt w saunie. 

Przeciwskazania do zabiegu to:
-choroby alergiczne oczu
-zespół suchego oka
-całkowity brak rzęs
-łysienie
-chemioterapia
-soczewki kontaktowe (same w sobie nie są przeciwskazaniem, jednak przed zabiegiem należy je zdjąć)
-nadpobudliwość i brak cierpliwości (zabieg trwa od 2-3 godzin więc każda klientka powinna uzbroić się w cierpliwość (najlepiej jest w tym czasie zasnąć :))
-Trichotillomania



Poniżej wklejam Wam kilka swoich prac:








Mam nadzieję, że dzisiejszy post Wam się spodobał a ja obiecuję, że będę pojawiać się regularnie :)
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

poniedziałek, 11 stycznia 2016

W roli głównej pigment Inglot duochrome!

Witam Was bardzo serdecznie!

W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić makijaż na szybko z użyciem pigmentu Inglot. 
Wczoraj z okazji tego, iż miałam kiepski humor i chciałam go jakoś poprawić, stwierdziłam, że zajrzę do sklepu Inglot i zobaczę co mają ciekawego. Pomimo, iż nie jestem za tym aby poprawiać sobie nastrój materialnymi przedmiotami, to jednak tego dnia postanowiłam zrobić coś dla siebie.
Efektem tego był zakup pigmentu. Co on ma w sobie takiego, że go wybrałam? Oprócz pięknego koloru, który ciężko tak naprawdę określić na pierwszy rzut oka, zaskoczyła mnie pigmentacja. Jest to seria cieni duochrome, czyli w zależności tego pod jakim kątem pada światło, kolor jest inny. Ten, który wybrałam mieni się na odcienie butelkowej zieleni, błękitu i srebra. Jest to coś po prostu stworzonego dla mnie, gdyż uwielbiam wszystko co błyszczy, mieni się i co po prostu widać z daleka. Ten produkt będzie idealny do makijaży wieczorowych co w tym okresie sprawdzi się świetnie, gdyż mamy sezon studniówkowy! Jest to zatem idealna okazja aby coś takiego przetestować. Oprócz zieleni mamy w asortymencie jeszcze kilka innych odcieni ( chyba 6 ale mogę się mylić). Cena tego cudeńka wynosi 39zł.

Tak on się prezentuje:







Zdjęcia były robione z fleszem co uchwyciło jak pięknie ten pigment się błyszczy.

Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis Wam się podobał i z chęcią przetestujecie pigmenty z tej serii. Życzę miłego dnia!


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Jak schudłam 12kg?

Witam Was w kolejnym poście!

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć, jak udało mi się schudnąć 12 kilogramów i jak wyglądała moja droga.

 Nie było to proste zadanie, gdyż odkąd pamiętam uwielbiałam słodycze. Przełom nastąpił w czerwcu 2015 roku, ponieważ to od tamtej pory zaczęłam walkę o swoje ciało.
Ale może zacznę od wymiarów. Wcześniej przy wzroście 170cm ważyłam 72kg co było rekordem w moim życiu. Nie muszę mówić, że czułam się źle we własnej skórze. Nie mogłam sobie pozwolić na dopasowane sukienki, czy obcisłe spódnice bo poprostu wyglądałam okropnie. Spodnie, które kupowałam (zazwyczaj kupuję w sklepie H&M) były w rozmiarze 40 bądź 42. Oczywiście stosowałam różne diety: od Dukana po którym czułam się fatalnie, dieta kapuściana i różne inne gdzie ograniczało się ilość spożywanych kalorii. Nawet jeżeli udało mi się zrzucić kilka kilogramów to organizm po zakończeniu diety był tak wycieńczony, że A. nie miał siły na więcej a B. rzucałam się na jedzenie co kończyło się efektem jojo. Teraz wkleję Wam zdjęcia przed i po ale ostrzegam, że są one odnalezione w laptopie więc mogą być nieco "niewyjściowe" :D



Po lewej zdjęcie z wakacji 2014 a po prawej grudzień 2015


Tak więc jak widzicie różnica jest spora, jednak przejdźmy do konkretów. Pod koniec maja 2015 roku z powodu mojej choroby (nerwicy lękowej) byłam zmuszona zacząć brać leki. Lekarz powtarzał, że może być tak, że przytyję bądź schudnę, ponieważ organizm dozna szoku. Tak też się stało. Schudłam w miesiąc 4 kilogramy więc ważyłam 68kg. Oczywiście było to głownie związane z tym, że przez chorobę bardzo mocno straciłam apetyt a mój żołądek się skurczył, więc nie jadłam dużo. Motywacja do dalszej walki zaczęła się, gdy zauważyłam, że zaczynam się mieścić w niektóre stare spodnie. Wtedy powiedziałam sobie, że to jest świetny czas aby coś zmienić. Pierwsze co to przestałam jeść słodycze i fast foody. Z piciem wody nie miałam problemu, gdyż zawsze piłam jej dużo, natomiast odstawiłam gazowane i słodkie napoje. Posiłki której jadłam, jadłam o połowę mniejsze niż kiedyś, natomiast nie urozmaicałam ich za bardzo. Tak ciągnełam to mniej więcej 2 miesiące i w tym czasie udało mi się zrzucić kolejne 3kg. Znajomi zaczęli wtedy zauważać ogromną różnice co jeszcze bardziej mnie motywowało. Przeszłam więc dalej i włączyłam do swojego jadłospisu ciemny makaron, ciemny ryż, więcej warzyw i owoców, jak najmniej przetworzonych produktów, płatki owsiane zamiast zwykłych typu Cheerios, mleko 0% w małych ilościach i jogurty naturalne. Przeglądałam przepisy w internecie i odkryłam, że ze zdrowych produktów można robić naprawdę przepyszne potrawy. W tamtym okresie zaczęłam również ćwiczyć w domu. Nie miałam mobilizacji by pójść na siłownię ale zaopatrzyłam się w matę do ćwiczeń, hantelki oraz steper. Ćwiczyłam głównie z Mel B i Natalią Gacką, ponieważ bardzo podoba mi się ich forma ćwiczeń. Wygodą jest to, że ich filmiki można znaleźć bez problemu na YouTube.

Nie będę Wam jednak ściemniać, że nie zdarzało mi się podjadać. Wiedziałam, że czasami trzeba dać organizmowi tak zwanego "luzu" i raz w tygodniu (zazwyczaj to była sobota) pozwalałam sobie na czekoladę czy pizze. Nauczyłam się w ten sposób panować nad swoimi zachciankami i w tym momencie nie rzucam się na jedzenie jak nienormalna. Nie było łatwo ale uważam, że cała ta walka o swoje ciało i zdrowie podbudowała mój charakter. Obecnie moja waga waha się miedzy 59 a 60kg.

Jeżeli chodzi o moje postanowienia noworoczne związane z aspektem dbania o siebie, to zrobiłam sobie krótką listę. Nie ma tych punktów dużo bo wiem, że wszystkiego nie udałoby mi się spełnić. Chodzi głównie o akceptację swoich niedoskonałości i znalezienie mocnych stron oraz walka o najlepszą wersję siebie.Nie ma co porównywać się do innych ludzi, gdyż każdy jest niepowtarzalną jednostką i każdy może ulepszyć i tym samym uszczęśliwić samego siebie. Kluczem do sukcesu jest świadomość tego po co to robimy i dlaczego.

Trochę się rozpisałam ale mam nadzieję, że z chęcią przeczytaliście ten post. Życzę Wam miłego dnia! :)